Każdego dnia budzę się z determinacją i zasypiam z satysfakcją!
Planuję zdrowe posiłki.
Podejmuję wyzwania.
Kontroluję swoje ciało.
Wiem co jest moim marzeniem.
Nigdy się nie poddam!
Od 6 tygodni jesteśmy w Norwegii u moich rodziców.
Wiecie...leżeć czy opalać się też tutaj nie przyjechałam...Gdybym chciała, wybrałabym słoneczną Hiszpanię :)
Problem w tym, że wesele jakie sobie wymarzyliśmy to olbrzymi koszt, a marzeniom (żeby wszystko wyglądało tak jak chcieliśmy) trzeba pomagać.
Gdzie indziej w Europie można tak fajnie zarabiać?
Nigdzie!
Spokojnie...gnojem nie śmierdzę :)
Od kilku lat przyjeżdżam na wakacje do mamy, więc ze znajomością angielskiego i podstaw norweskiego (chociaż rozumiem dużo) dostaliśmy fajną propozycję pracy, więc byłabym głupia, gdybym odmówiła :)
Ale nie o tym ten post...
Wiedzieliśmy, że mamy tu być sześć tygodni, więc na mniej niż miesiąc przed ślubem wrócimy do Polski.
Nie łatwo jest dbać o formę przed ślubem, kiedy nie ma się w pobliżu siłowni, sprzętów na których możesz zrobić dobry trening czy bez myślenia o kosztach rozpisać sobie plan żywieniowy.
Trzeba myśleć o tym jak masz wyglądać w dniu ślubu, kiedy masz mieć głęboki dekolt...z przodu...lub z tyłu... lub tu i tu :)
Staraliśmy się nie wydawać z łatwością pieniędzy na łososia wędzonego, którego cena za 100g sięga 30 złotych, grecki jogurt za 20 złotych, czy kawałek piersi z kurczaka prawie za 100 :)
Bez przesady, nie głodowaliśmy. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku.
Jak mieliśmy ochotę na pizzę to pojechaliśmy do restauracji, gdzie rachunek za nią wyniósł 180 złotych. W przeciwnym razie byśmy zgłupieli, ale piszę to po to, aby uświadomić, że dieta z avocado, pasztetów z soczewicy, sałatek cezar, szpinaków, dyni, twarożka z gwiazdkami anyżu nie wchodziła w grę :)
Mimo wszystko jakoś radzić sobie trzeba było.
Na tyle ile było to możliwe, staraliśmy się jeść zdrowo:)
Czasu tutaj wolnego mieliśmy bardzo dużo, więc w ramach sportu było bieganie.
Zarówno ja jak i Mariusz pokochaliśmy biegać. On dodatkowo wykonywał jakieś wyzwania (pompki, brzuchy itd.) ...
...ja natomiast dodatkowo trzy razy w tygodniu ćwiczyłam z prywatnym trenerem personalnym :)
z Chodakowską... :):):)
Ciężko byłoby mi się do niej przekonać. Ćwiczenia w domu przed komputerem, skakanie i "rozmawianie" z nią w myślach, uważałam za debilizm :) do czasu jednak, kiedy innego wyjścia nie miałam i zaczęłam widzieć pierwsze efekty.
Na samym początku robiłam SKALPEL, a później to już tylko MODEL LOOK (trening, który miał wyrzeźbić i wzmocnić moje ramiona) zrobił to doskonale. Kilka razy zrobiłam nawet TURBO SPALANIE.
Tak pokochałam Chodakowską i moje 51 kilogramów.
Była też Mel B. i trening pośladków.
Spacery, a nawet wspinaczka górska.
Teraz natomiast odpoczywamy na pięknej wyspie Kvaløya otoczonej Morzem Norweskim.
Dlatego nie rezygnuj ze swoich marzeń bez względu na okoliczności!
Nawet jeśli wydaje Ci się, że z jakiejś sytuacji nie ma wyjścia czy innych wyborów.
Zapraszam do śledzenia moje Instagrama #ilonajankowska