piątek, 5 sierpnia 2016

MOTYW PRZEWODNI.




Chciałam, aby nasz ślub i przyjęcie było wyjątkowe.
Nie chciałam kupować gotowych zaproszeń, korzystać z podstawowej dekoracji, którą oferuje Dom Weselny Astoria.
Od początku miałam wizję tego przyjęcia i brakowało mi elementów, za pomocą których mogłabym spersonalizować to wydarzenie.
Chciałam, zresztą nadal chcę, aby to wszystko miało duszę, aby goście weselni wiedzieli, że znajdują się na weselu Ilony i Mariusza poprzez otoczenie ich elementami, które będą im o tym przypominać, nawet jeśli Pary Młodej nie będzie w zasięgu wzroku.

Przyszła pora na wybranie motywu przewodniego.
U niektórych par jest to kolor, kwiat, miejsce na świecie lub po prostu symbol.
Ja zdecydowałam się na styl w modzie, kulturze i sztuce.

VINTAGE.

Wyjaśnię jeszcze dlaczego cały czas piszę "Ja". Ponieważ chyba tak już jest, że mężczyźni nie przykładają szczególnej uwagi do drobiazgów.
Oczywiście konsultuję wszystko z Mariuszem. Omawiam. Tłumaczę.
Często kończy się to sprzeczką, a nie kłótnią, bo trzymam rękę na pulsie i staram się policzyć do 10 zanim powiem coś niemiłego :)
Na szczęście mój narzeczony ufam mi na tyle, że nie stawia mi większych oporów w tej kwestii.



Styl VINTAGE kojarzy mi się ze szlachetnością, jakością gatunku, przeniesieniem się do innej epoki.
Myślę, że taka też jest moja suknia ślubna...Styl lat 20 w nieco nowoczesnym wydaniu...kojarzy mi się z kobietą z długą cygaretką w ręku, otoczoną mężczyznami i w zadymionym pomieszczeniu...

Jestem indywidualistką, myślę że Mariusz także.
Podobają mi się stare elementy w nowoczesnych miejscach, a za antyczną porcelanową filiżankę mogłabym zapłacić kilkaset złotych, tylko po to, aby ją mieć i czuć zapach powietrza minionej epoki.

Wiem, że nie uzyskam dokładnie efektu jaki bym chciała uzyskać, bo byłoby to bardzo kosztowne, ale mimo wszystko staramy się.

Wybraliśmy dwa kolory, które będą symbolizowały ten styl.
Wyjawię tylko jeden - ZŁOTO.
Początkowo miała być to MIEDŹ, ale nie dostałam tego co chciałam wykonanego z miedzi, a jedynie malowane na taki kolor, wykonane hurtowo może rok temu, a takie rzeczy są cholernie drogie (za świecznik musiałabym zapłacić około 160 zł), niby nie majątek, ale rośnie ładna sumka jeśli mam kupić około 12 sztuk.
Takie coś mnie nie satysfakcjonowało.

Miała być dusza...
Pojechałam do Norwegii i pewnego dnia wraz z siostrą mojej mamy i jej mężem odwiedziliśmy norweski Antikk.
Antikk w Norwegii wyglądał jak strych mojej babci. Nigdy nie byłam na strychu u mojej babci, ale tak bym go sobie wyobrażała...:)
Graty, rupiecie, sztuka, obrazy, wazony, ubrania poprzednich epok, stare winyle, portrety, książki...mnóstwo książek, porozbijane szkła, które ktoś przewrócił i nie podniósł od 15 lat...to wszystko tak wyglądało, dodam że nie był to sklep stylizowany na taki styl, ale po prostu taki był.
Tutaj można było kupić prawdziwe cudeńka.
Nie wiedziałam, gdzie najpierw spojrzeć, oczy mi szalały, puls się podwyższył :)
Chyba w Moliera byłabym spokojniejsza :)

Te miejsca tutaj funkcjonują w ten sposób, że albo ludzie oddają rzeczy, które nie są im potrzebne, albo po śmierci przekazywane są tutaj, albo komornik zabierze, albo nie można znaleźć właściciela...
Niektóre rzeczy mają ceny, inne nie. Można się targować, negocjować, dawać propozycje cen.
A to co dla mnie najważniejsze, co dodaje uroku to CEL.
Pieniążki przekazywane są na cel charytatywny.

Ja też miałam swój cel wizyty tutaj.
Wszystko co złote- biorę!
I tak szukaliśmy po kątach.
Wyszłam stąd z 18 kilogramami świeczników, wazonów, cukiernic, miseczek, pucharków.
Wszystko zapakowane w starą gazetę #LOVE

Niewielka część tego, co udało mi się kupić.

Oczywistym jest, że nie będziemy serwować w tym jedzenia czy cukru, a posłuży nam za element dekoracji.
To wszystko z różnych zakątków świata są: Indie, Holandia, Niemcy, Chiny #rzeczjasna, Japonia i wiele innych.
Starszy Pan nie liczył mi każdej rzeczy oddzielnie, a podał sumę za całość. Jeszcze zapytał czy się zgadzam...
Kwota 475 koron norweskich (to na nasze jakieś 220 złotych) !!!
Czy mogłam się nie zgodzić? No chyba tylko dlatego, że kwota była za niska, ale nie odzywałam się. Grosz do grosza i będzie kokosza :)

Dla chcącego nic trudnego...

W sieci znajdziecie mnóstwo informacji na temat tego, że planując motyw przewodni musisz liczyć się z większymi kosztami.
To prawda, ale to zależy od tego na jaką łatwiznę pójdziesz.
Możesz liczyć się z większymi kosztami lub dużo większymi.
Mogłam zamówić w  internecie świeczniki, które kosztowały 159 złotych za sztukę, co dałoby mi sumę prawie 2000 złotych.
Pomyślałam i kupiłam dużo tańsze, prawdą jest, że mamy więcej z nimi bawienia, bo trzeba je wyczyścić, nadać połysk, niektóre są bardzo zniszczone...ale to im nadaje duszy...duszy stylu VINTAGE.



Koszta nam także rosną, ponieważ sama szukam serwetek, wazonów, zamawiam bukiety na stoły, torta, obrusy, słomki, świeczki, świece i wiele innych, a nie korzystam z podstawowej opcji domu weselnego.
Oczywiście byliśmy na rozmowie obejrzeć zaplecze, to nie jest tak, że wszystko postanowiłam kupować.
Kupujemy to czego nie jest w stanie zapewnić nam dom weselny, co moglibyśmy wykorzystać, a byłoby zgodne z naszymi (a właściwie moimi) oczekiwaniami.
Nie wybieram sklepów typu ZARA HOME, gdzie mogę znaleźć elementy nazwane vintage, gdzie ceny są bardzo wysokie, ale sama szukam elementów, które mogłyby vintage przypominać np. dużo tańsze PEPCO.

Nie rozrzucam pieniędzy na lewo i prawo. Szukam kilku opcji. Nie zawsze wybieram tą, która podoba mi się najbardziej, bo często jest też spora różnica w cenie.
I mimo, że nie mamy budżetu w jakim musielibyśmy się zamknąć, przemawia rozsądek.

Polecam wybranie motywu przewodniego, który nie dość, że sprawi, że twój ślub i przyjęcie będzie wyjątkowe to da Wam mnóstwo frajdy, zabawy i satysfakcji.







czwartek, 4 sierpnia 2016

Fasony sukni ślubnych.




Zapytałam Was dziś na moim profilu na facebooku o opinię dotyczącą salonów sukni ślubnych w Mielcu. Dostałam dużo wiadomości prywatnych. Okazuje się, że wbrew pozorom w Mielcu można także kupić piękne suknie :)... ale kawą nie częstują #hahaha rozbawił mnie taki komentarz jednej z Was (nie dość, że żony to już matki :))
Znaczna większość wybiera się jednak do większych miast w poszukiwaniu TEJ JEDYNEJ.

Z mojego punktu widzenia dzieję, że tak ponieważ większość salonów się wcale nie reklamuje.
Faktycznie o Belli słyszałam, bo od kilku jak nie kilkunastu lat sponsorują konkurs Miss Mielca i prezentują swoją kolekcję na gali.

W swojej pracy zorganizowałam około 6 pokazów sukni ślubnych i wiem, że w tej branży pokazy bardzo przekładają się na sprzedaż... no cóż, faktycznie Ameryki nie odkryłam :)

Osobiście przyznam się, że z góry założyłam, że żadna suknia nie trafi w mój gust i nawet nie zajrzałam do ani jednego z salonów, a może powinnam.
Czy ja już wspominałam, że wolę dawać zarabiać "swoim'? #chybawkażdympoście :)

Ja w tym temacie nie mogę Wam doradzić, ale inne kobiety polecały dwa salony.
- Salon Bella ul. Chopina 8
- Salon "Ślub marzeń" ul. Kilińskiego 12


Jakby nie było, każda suknia ślubna jest piękna.
W każdej będziesz wyglądać wyjątkowo...ale pod warunkiem, że będzie dobrze dobrana do Twojej sylwetki.

Masz za dużą pupę? Za mały biust? Za szerokie biodra? ( szczęściara).
NO PROBLEM!!!
Tak jak z innymi ubraniami i za pomocą sukni ślubnej możesz uwydatnić swoje walory i zatuszować mankamenty.

Wyróżnia się kilka rodzajów fasonów. Spotkasz się z takimi określeniami jak:
- model klasyczny
- princessa
- rybka
- empire
- litera A

Jeśli masz idealną figurę, możesz wybrać każdy model, ale w tym lepiej dobranym będziesz wyglądała ZJAWISKOWO.
Niestety tych idealnych figur jest niewiele, wiec może się na coś przydadzą moje rady.

Klasyczny model.
Chyba łatwo jest nam go sobie wyobrazić. To taka suknia o jakiej zazwyczaj marzymy będąc małymi dziewczynkami.
Góra, gorset mocno przylegający do ciała, natomiast dół mocno rozkloszowany, składający się zazwyczaj z wielu warstw.
Takie suknie na pewno widziałyście na ślubach, które odbywały się około 10-12 lat temu. Były bardzo popularne, bo i wybierać w czym nie było. Nie znaczy to jednak, że suknie są już niemodne.
Ten model może występować zarówno w wersji z ramiączkami jak i bez nich.

Dla kobiet zarówno wysokim jak i średnim, raczej szczupłym, ale mniej polecana dla kobiet krągłych i tych bez wyraźnie zarysowanej talii.

Classic Sweetheart 2016


PRINCESSA.
I tutaj ciekawostka moje Kochane.
W Europie nazywamy ten model Princessą "książniczką" a w  USA "księżniczką" jest model "A" , więc mamy różną wyobraźnie na temat jak wygląda Księżniczka :)
Mam wrażenie, że najczęściej wybierany jest ten model, ale nie znam statystyk :)
Często mylona jest z modelem klasycznym, różnica polega jednak na tym, że w tej gorset
dopasowany jest za pomocą tak zwanych francuskich cięć, które przebiegają od góry do dołu.
Suknia od tali\ bioder także jest mocno rozkloszowana, ale w tej można szerokość spódnicy dopasować ubierając halkę lub nie.
Jeśli jej nie założysz suknia, a dokładniej jej dół będzie pięknie opadać.

Ta suknia idealnie zasłoni szerokie biodra, grubsze nogi, czy fałdkę na brzuchu. Jeśli masz mały biust, to za pomocą odpowiednio dobranego gorsetu, możesz go korzystnie uwydatnić, ale jest też druga strona medalu... jeśli masz duży biust to nie powinnaś wybierać tego modelu (no chyba, że chcesz, żeby piersi niemalże wylewały się na weselny stół).




RYBKA często nazywana też "Syreną".
Jeśli masz figurę najbardziej pożądaną tzw. klepsydrę, w tej sukni będziesz wyglądać najlepiej.
Doskonale podkreśli biust, talie i biodra. Zarysuje twoje kształty.
To suknia, która przylega do twojego ciała, a rozszerza się od kolan w dół... No przepraszam, ale chyba każdy umie sobie wyobrazić syrenę :)
Ten model zazwyczaj występuje bez ramiączek, ale nie jest to też reguła.

Berta Bridal 2016


EMPIRE.
Ta z kolei kojarzy mi się z "grecką boginią". Czy Ty też masz takie skojarzenie? Odcinana pod biustem. Zazwyczaj to odcięcie wyróżnione jest ozdobną tasiemką lub biżuterią. Suknia prawie zawsze zwiewna z delikatnego materiału.

Niskie- optycznie wydłuży i wyszczupli. Kobiety bez talii śmiało mogą ten model założyć.




LITERA A
Suknia dopasowana w górnej części, rozszerzana ku dołowi, ale bez wyraźnego odcięcia w talii. Inaczej niż w modelu empire.

Dla wszystkich!!!




I podsumowując...Nie chodzi tylko o wygląd sukni ślubnej, ale  też o fason,który podkreśli nasze walory i  ukryje niedoskonałości, tak aby czuć się tego dnia pięknie i jednocześnie swobodnie.



środa, 3 sierpnia 2016

Królewna dokonała wyboru...


...ciąg dalszy...




Suknia "księżniczka", którą mierzyłam miała cały gorset wyszyty kryształkami Swarovskiego, dosyć ciężki, ale fajnie trzymał się ciała.
Pozostała część to dziewięć warstw tiulu, który wyglądał jakby ktoś na niego wysypał brokat...No mówię Wam przecudowna, bajkowa...
Gdybym ją kupiła, byłoby wielkie WOW...ale jak powiedziała moja świadkowa (a była ona w końcu ze mną, aby mi doradzać), goście widzieliby tylko sukienkę, a ja byłabym gdzieś dopiero na drugim miejscu.
Myślę, że Karolina miała rację...To nie była suknia dla mnie... Czułabym się jak na balu przebierańców w roli przemienionego już Kopciuszka :)




Wróciliśmy do domu.
Rodzice uznali, że faktycznie kupno sukni za 7 tysięcy euro jest przesadą.
Pożegnałam się ze swoim marzeniem o Berta Bridal i podjęłam decyzję, że nie zdecyduję się na szycie sukni na odległość kiedy sama do końca nie wiem, czego oczekuje.



Już po Nowym Roku zaczęłam szukać dalej.
Tym razem postanowiłam spróbować szczęścia w Krakowie.
Towarzyszyła mi mama i kuzynka Jagoda.
Umówiłam się do kilku salonów:

Salon Karolina ul.Długa 11
oferują kolekcje: Justin Alexander, Sincerity, Sweetheart, Lilian West, Signature, Yolan Cris, Mystic


Salon Carolina Novia ul. Długa 23
oferują kolekcje selektywne (droższe też, unikatowe) Atelier Pronovias, Pronovias, Cymbeline, La Sposa, White One, Rosa Clara, Alma Novia, Aire Barcelona, Enzoani, Herms, Mystic, Annais

i jeszcze raz Salon Madonna ul. Długa 5
Tutaj chciałam jeszcze raz przymierzyć suknię  TARIK EDIZ, aby oceniła ją mama, bo nie byłam przekonana.

W Salonie Karolina zmierzyłam kilka modeli.
Wybaczcie, że nie będę zamieszczała ich zdjęć, ale są obecnie w bieżącej kolekcji, a dużo kobiet planuje ślub. Nie chcę podawać, ani ich cen, ani zdradzać szczegółów, bo może któraś z Was zaraz ją założy...(co jak co, ale nie jestem taka wredna za jaką ludzie mnie mają) chyba nie byłoby to fair z mojej strony.
W każdym razie zmierzyłam kilka modeli Justina Alexandra i Justina Alexandra Signature (te z kolekcji bardziej ekskluzywnej,a co z tym zazwyczaj się wiąże i dużo droższej).
W tym salonie nie witano nas już "chlebem i solą" jak w Warszawie. Było miło, ale bez fajerwerek.

Kolejnym punktem był salon Madonna...O Chryste Panie... Żałuję teraz, że nie napisałam do siedziby wiadomości z porównaniem obu wizyt, tej w Warszawie i w Krakowie.

Byłyśmy w butiku na czas. Obie konsultantki zajmowały się akurat innymi klientkami. Nie poproszono nas o zaczekanie. Usiadłyśmy i patrzyłyśmy w ściany nie wzbudzając zainteresowania Pań pracujących w tym salonie.

Porobiłam nawet zdjęcia. Tutaj Sherri Hill.



Chyba po 15 minutach zostałam zaproszona do malutkiej przymierzalni ( ta niczym nie przypominała tej w Warszawie, która była wielkości mojego pokoju), no ale to przecież jeszcze o niczym nie świadczy.
Konsultantka ubierała mnie dosyć szybko, nie była zainteresowana moim wyglądem, ani tym jak się czuje w danej sukience. Dobrze, że była Jagoda to  rozglądała się po wieszakach i szukała kolejnej sukni do przymiarki.
Ze strony konsultantki nie padło, ani jedno pytanie, które mogłoby pomóc jej w wyszukaniu dla mnie  wymarzonej sukni.
Już  w tym momencie byłam zniesmaczona wizytą, która niczym nie przypominała historii z amerykańskich programów, kiedy to przyszłe Panny Młode częstowane są szampanem.

Moja cierpliwość skończyła się w momencie kiedy ubierając mnie konsultantka krzyknęła do drugiej:
"Zamawiamy obiad? To zamów mi grochówkę i schabowego z kapustą"...Dziewczyny to nie są żarty!!! Mam świadków, którzy mogą potwierdzić ten bieg wydarzeń...Dziwić się czy nie? W końcu pora obiadowa była. Godzina 13.00.
Dodam tylko, że przymiarki odbywają się tutaj po godzinie 11.00.

Wiecie co? Rozumiem zmęczenie, wypalenie zawodowe, ale nie rozumiem braku kultury.
My, przyszłe Panny Młode chcemy czuć się traktowane szczególnie, wyjątkowo. Nie przychodzimy po buty za 100 złotych. Wydajemy duże pieniądze, chcemy wydać. Liczymy się z tym wydatkiem.
Nie wiem jaki jest wasz stosunek do tego tematu, ale jeśli ktoś mnie traktuje niepoważnie nigdy nie zostawię u niego pieniędzy.
Odechciało mi się kupowania sukni w tym miejscu.

Ściągnęłam ostatnią suknię. Konsultantka zajęła się już czymś innym, zresztą obie Panie zajęte były (sama nie wiem czym, ale siedziały odwrócone do drzwi i tym samym do nas).
Nawet nas nie pożegnano wstając...



Tym razem dotarłyśmy do salonu Carolina Novia czterdzieści minut przed czasem. Wyjaśniłam, że jesteśmy wcześniej, a kobieta poprosiła nas, żeby zaczekać około pięciu minut po czym się nami zajmie.
Miałam czas, aby rozejrzeć się po salonie.
Salon podzielony jest jakby na dwie części, w pierwszej nic mnie nie zainteresowało, za to w drugiej...Oczy chciały mi wyskoczyć z orbit kiedy zobaczyłam suknię prezentującą się na wystawie sklepowej...Był to projekt Atelier Pronovias.



Suknie tej marki bez wątpienia należą do najwyższej półki. Są ekskluzywne i eleganckie, unikalne. Dla kobiet, które cenią sobie oryginalność w lepszym wydaniu.
Charakteryzuje je elegancja, wdzięk, rozmach i południowy temperament.
Dla hiszpańskiej marki tworzy sześćdziesięciu projektantów pochodzących z różnych stron świata.
Ceny sukni kształtują się od 7000 do 17000 tysięcy złotych.

No i ta, która mi się spodobała, była tą najdroższą :)
Początkowo miałam odczucie, że Pani niechętnie ją dla mnie ściągnęła z manekina prezentującego ją na witrynie sklepowej. Była to pierwsza suknia jaką zaczęłam tutaj mierzyć.

No i się zakochałam...w lekkości sukni, w materiale, w subtelnych detalach. Nic  nie powodowało krępacji moich ruchów. Czułam się jak rusałka. Nie wiem dokładnie kim jest rusałka, ale tak się czułam :)
W minie mojej mamy dostrzeglam przyzwolenie na jej zakup.
Ale coś jednak podpowiadało mi, że suknia nie jest moją wymarzoną suknią ślubną, że nie tak ją sobie wyobrażałam.

Później zmierzyłam jeszcze piękną suknię hiszpańskiej projektantki Rosa Clara. Była prześliczna i cholernie droga. Nie dużo tańsza niż wcześniej upatrzona przeze mnie Berta Bridal i tutaj mama znow sie usmiechnela.

Myślę, że wtedy zrozumiała, że ze mną wybór sukni nie jest łatwy, a w mój gust niewiele sukni uderza.

W drodze powrotnej wstąpiłyśmy jeszcze do salonu Miss Cherie w Tarnowie. Przymierzyłąm tutaj suknie Justina Alexandra, które wcześniej miałam okazję mierzyć w salonie Karolina i kilka z kolekcji Justin Alexander Signature. W tym salonie nie było dostępnych wielu modeli, a ta kolekcja najbardziej mnie interesowała.
Signature to kolekcja wyjątkowa dla kobiet z gustem "nowoczesnym", charakteryzuje je luksusowy styl, wystawne szczegóły i zmysłowość.
Tarnowski salon Miss Cherie obsługą i dbałością o klienta zostawił wszystkich innych daleko w tyle.
Może też dlatego, że sama właścicielka obsługuje, ale czułam się tutaj jak w domu.
Panie pomagały mi się ubrać, dokładnie zbadały moje potrzeby.Dało się odczuć, że chciały znaleźć dla mnie suknie, która sprostałaby moim oczekiwaniom.
To było bardzo miłe.

Z mamusią


Niestety się nie udało, ale wyszłam z tego salonu z dobrym humorem.

Tydzień później jeszcze raz pojechałyśmy na przymiarki do Krakowa.

Najpierw jeszcze raz byłam zmierzyć suknię, co do której za pierwszym razem nie byłam do końca przekonana.
Ubierając ją drugi raz, wiedziałam że to właśnie ta WYMARZONA.
Jagoda też nie miała co do tego wątpliwości :)

Byłam jeszcze umówiona w salonie Anna Kara.
Bardzo mi zależało na tym, aby przymierzyć te suknie, bo tak jak powiedziałam staram się stawiać na POLSKĄ MODĘ.
Nie chciałam kupować sukni, bez wcześniejszej wizyty w tym salonie.
Oglądając katalog prawie wszystkie trafiały w mój gust.
Były subtelne, delikatne, a jednocześnie wyrafinowane.



Obsługa w salonie bardzo miła. Piękna młoda dziewczyna przynosiła do przymierzalni co raz to piękniejszą suknię...były piękne bez wątpienia, ale ciężko było sprostać moim oczekiwaniom, kiedy właściwie podjęłam już decyzje, a wizyta w salonie Anna Kara była zaplanowana raczej dla mojego świętego spokoju i wyeliminowania wyrzutów sumienia.

Tego dnia wróciłam już do domu z szampanem.
Umowa podpisana, suknia zamówiona :)
















wtorek, 2 sierpnia 2016

WHITE DRESS


Czy ktoś wątpi w to, że dla nas kobiet jest to najważniejszy element ślubu?

Już jako małe dziewczynki wyobrażamy sobie jak będzie wyglądała nasza suknia ślubna, ulega to później oczywiście ewoluacji, a ze mną to już dopiero była dziwna przygoda.

Jako, że zajmuje się modą i wspieram młodych projektantów, a uwielbiam dawać zarabiać polskim młodym projektantom, wymyśliłam sobie, że suknię ślubną uszyje mi projektanta Barbara Piekut, właścicielka marki MO.YA Fashion (dla przypomnienia Basia miała swój pokaz finałowy podczas V edycji Mielec Fashion Week).
Suknie tej projektantki są unikatowe, wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju, na korzyść przemawiało także to, że obecnie Basia ubiera Justynę Steczkowską w najpiękniejsze kreacje (rozpisują się o tym magazyny).
Było jednak kilka minusów...Basia mieszka prawie na drugim końcu Polski i na przymiarki musiałybyśmy się spotykać w połowie drogi, czyli w Warszawie.
Wiedziałam, że w okresie wakacji nie będzie mnie w Polsce, a wcześniej organizuję pokaz w Warszawie i będę wyłączona...Myśl o tym, że nie znam z dnia na dzień swojego kalendarza pracy, gdzie i kiedy będę troszkę mnie przytłaczała...Nie podjęłam jeszcze wtedy decyzji...

Ustaliłyśmy z Basią, że pierwsze co to muszę dać wytyczne co sukni: jaka ona ma być, jaki fason, co mi się podoba, czego chce..
...no ale skąd ja to mam wiedzieć, skoro nigdy sukni ślubnej nie mierzyłam (no dobra było to tylko raz, ale się nie liczy)!

Postanowiłam poszukać w sieci jakie są fasony tych sukni, gdzie ich szukać, jakie są marki.
Podjęcia decyzji dotyczącego współpracy szycia sukni na moje życzenie trochę odradziły mi dwie moje kuzynki (jedna z nich już po ślubie). Właśnie ta po ślubie mówiła mi, że z suknią to jest tak, że jak się zaczyna  je mierzyć to okazuje się, że podoba nam się  zupełnie coś innego niż początkowo przypuszczamy, że będzie się podobało.

No dziewczyny!!! Proszę Was!!! Ja nie wiem czego chce? Co jak co, ale nigdy nie założę typowej Princeski (dokładnie Princessa, fason sukni ślubnej).

Od samego początku wiedziałam, że chcę suknię prostą,  najlepiej z jedwabiu, bez zdobień i innych dziwnych rzeczy, które przyprawią mnie o mdłości kiedy za kilka lat będę oglądała zdjęcia z naszego ślubu.

Zaczęłam poszukiwania... kurczę trochę tego w sieci jest...

Jeśli chodzi o budżet to nie zamykałam się w jakiejś kwocie. Nie stawiałam sobie limitu. Ma być prosta, z dobrego materiału i mam dobrze się w niej czuć. Dobrze się bawić. Na pewno nie może krępować moich ruchów.

Przeszukiwałam sieć i znalazłam swoją wymarzoną suknię :)
Dostępna tylko w butiku Madonna w Warszawie, marka Berta Bridal



Chyba nie sądzicie, że pokazałabym Wam tutaj moją suknie ślubną? Tą , którą Panny Młode ukrywają przed swoim narzeczonym i która ma być TAJEMNICĄ większą niż plany NATO.

Umówiłam się na przymiarki. Pojechaliśmy z Mariuszem do Warszawy po moją suknię (nie, no Mariusz nie miał być obecny na przymiarkach).
Towarzyszyła mi moja świadkowa Karolina.

Jeszcze rankiem z dobrym humorem :)








Salon MADONNA był pierwszym miejscem gdzie zaczęłam poszukiwania swojej sukni...i się zaczęło...ta cała bajka...poczułam się jak królewna.
Opieka w salonie na najwyższym poziomie, a do tego... "Czy życzą sobie Panie kawy?" 
...czy jako, że jestem uzależnioną kawoszką mogłam odmówić?...

Pani zapytała mnie jakiej sukni szukam. Odpowiedziałam, że już znalazłam. Chcę ją tylko przymierzyć i właściwie już wiem, że to ta jedyna :) byłam taka zafascynowana :)
Konsultantka zapytała mnie czy znam procedury jeśli chodzi o zakup sukni Berta Bridal i przymiarek...Hmm?...a skąd mam znać?
Poinformowano mnie, że aby mierzyć suknie tej marki trzeba zapłacić 400 złotych, a suma ta później odejmowana jest od ewentualnego rachunku w Salonie Madonna.

No dobra mierze...ale momenick...to ile ta suknia kosztuje?
7 tysięcy...EURO 
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee. To prawda, że nie stawiałam sobie limitu, jeśli chodzi o cenę sukni, ale ta kwota mnie totalnie przybiła.
Zepsuła mi cały dzień. 

Mierząc resztę sukni w tym salonie minę miałam obrażonej dziewczynki...Pani na ratunek i starając się mnie rozweselić przyniosła suknię marki Tarik Ediz. 
Suknia była PRAWIE identyczna...


...no właśnie, ale PRAWIE robi dużą różnicę. Zwłaszcza dla kogoś kto zajmuje się modą.
Po pierwsze czułam, że to niemal plagiat, a w dodatku dosyć słaby.

Gdybym nie wiedziała, że ma swój odpowiednik, pewnie by mnie oczarowała, ale niestety wiedziałam. 
W pierwszej sukni te "pagony" i biżuteria na tali była wykonana metodą soutache, która pewnie też jest kosztowana, w tej były to perełki.
W tamtej rękawy mocno przylegały do ciała, tutaj były przeźroczyste i źle się układały.
Tamta miała piękny materiał, a w tej w niektórym miejscach zastosowano słabą (jak dla mnie) jakość satyny.

Przymierzyłam jeszcze jedną Tarik Ediz, która właśnie przyjechała z Targów Ślubnych w Turcji. Miała wejść do oferty. 
Ta bardzo mi się spodobała, a moja świadkowa niemalże zemdlała z zachwytu.


Suknia była niesamowicie kobieca. Na jej korzyść przemawiała jeszcze cena, bo jako, że nie weszła jeszcze do oferty mogłam w przedsprzedaży kupić ją za kwotę około 4 tysięcy złotych. Z tego co mi wiadomo dziś około 6 tysięcy kosztuje.
Nie byłam do końca przekonana, więc jej nie kupiłam.

Jako, że było mi już wszystko jedno poprosiłam Panią o przyniesienie mi typowej sukni fasonu Princessa (skoro kuzynki powiedziały, że to co początkowo mi się nie podoba, może mnie zafascynować), postanowiłam spróbować...



...i okazało się, że czuję się Panna Młoda :) a Princessa nie jest taka zła...
  


...cdn...


poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rezerwacja sali.




Decyzja podjęta. Bierzemy ślub! Chcemy mieć ślub kościelny i przyjęcie. Kiedy?
Jak najszybciej!..

...zaczynają się schody...

Na samym początku trzeba określić ilość gości weselnych, bo może się okazać, że miejsce jakie początkowo sobie wymarzyliście nie pomieści wszystkich osób.
Niestety w Mielcu i okolicach jest bardzo mało sal, które mają do zaproponowania większą ilość miejsc niż 200, 250...no a my wyliczyliśmy prawie 300 osób.

Wchodziły w grę dwa domy weselne: Astoria i Red Rose.

Nie zastanawialiśmy się długo.
Pojechaliśmy kilka dni po oświadczynach zobaczyć salę (nigdy wcześniej nie byłam tam na przyjęciu). Właściciel od razu poinformował nas, że w trwa remont, a właściwie całkowita zmiana wnętrz, więc nie możemy ani zobaczyć sali, ani przyjechać...
...ale chwileczkę...jak to nie możemy? Tak długo prosiłam, że uprosiłam i chyba jako jedni z pierwszych zobaczyliśmy jaka piękna sala powstaje. Nie małe wrażenie zrobił na nas sam właściciel, który o 23.00  (bo ta godzina była) sam pracował nad każdym detalem.

Nie musiałam czekać na efekt końcowy. Sala miała być gotowa na Andrzejki. Od razu zdecydowaliśmy się zarezerwować termin. No i był...albo w kwietniu (za 4 miesiące), albo 17 września za prawie dwa lata.
Organizowałam pokaz w marcu, więc byłam zupełnie wyłączona, ślub w kwietniu nie wchodził w grę!

Termin 17 września 2016 zarezerwowany!

Przecież to tyle czasu...#smutna pomyślałam. Nigdy się nie doczekam! Chcę, żebyś już był moim mężem.

...i tak zleciało to prawie półtora roku jakby z bicza strzelił :) :) i zostało nam półtora miesiąca do ślubu.

Do widzenia Panie Andrzeju!

...ale momencik...

...Mariusz z głową na karku, zaproponował właścicielowi Astorii partnerstwo podczas pokazu Mielec Fashion Week (akurat byłam na etapie pozyskiwania Sponsorów)...
...i tak po kilku dniach wiadomo było, że właściciele Astorii przyjmą w marcu  naszą prawie 20 osobową ekipę na szkolenie, które tam zorganizowałam.

Marzec przeleciał, szkolenie się odbyło, udostępniono nam pokoje, zadbano, aby było nam ciepło i miło. Przygotowywano wspaniałe śniadania, obiady i kolacje. Nawet zorganizowano dla nas ognisko.

Rok później, a dokładnie w lutym tego roku kolejne zgupowanie modelek odbyło się w Astorii i jeszcze lepiej i milej nas przyjęto.

Po tym wszystkim co otrzymałam od właścicieli Astorii jestem szczęśliwa, że nasz ślub odbędzie się w miejscu, w którym czuję się jak w domu.

To moje wymarzone sale weselne :)










a to sala w Domu Weselnym Astoria 1


Zdjęcie prezentuje oczywiście standardowy wystrój sali i ustawienie stołów. O moich planach dowiecie się w kolejnych postach.

Jak powiedziałam A to powiem i B... :)


Kilka dni temu na swoim Instagramowym profilu napisałam, że podzielę się z Wami moimi doświadczeniami przy organizacji ślubu i wesela, a że zajmuje się reżyserią/produkcją eventów to będę miała trochę pod górkę w tym temacie, bo nie da się "wyreżyserować najpiękniejszego dnia w swoim życiu", a nawet jeśli się da, to czy tego chcemy?
...chyba nie do końca...



Mój narzeczony Mariusz oświadczył mi się po trzech miesiącach znajomości. To był szok!!!
Zgodziłam się, bo nigdy nikt nie był dla mnie takim przyjacielem jakim on stał się dla mnie.
Mogłam pokazać mu jaka naprawdę jestem, płakać przy nim, śmiać się, denerwować się, a za każdym razem i tak rozbawiał mnie do łez.
Śpiewał dla mnie i codziennie przynosił kwiaty.
W trakcie podróży samochodem potrafił się zatrzymać na poboczu, wrzucić wsteczny bieg i zerwać kwiaty rosnące w rowie :)

Jeszcze przed oświadczynami

Oświadczyny nie wyglądały tak jak bym sobie wymarzyła (wiecie nie zabrał mnie helikopterem nad plaże gdzie mogłabym zobaczyć napis "Czy wyjdziesz za mnie") w sumie to z tego co mi opowiadał nie planował oświadczyn dokładnie w dniach, w których to zrobił, to też było spontaniczne, a kiedy już postanowił, że to będzie TEN dzień, poprosił kumpla, aby podwiózł mu bukiet kwiatów...(jedliśmy akurat kolację w Hotelu Rado). Otworzył przede mną pudełeczko z delikatnym, pięknym pierścionkiem z brylantem i siedział....normalnie siedział naprzeciw mnie na krześle... Wyobrażacie sobie moją mine? Nawet nie ukląkł...#irytacja haha ja dopiero go nakierowałam "To oświadczyny?", kiedy padła odpowiedź, że tak, powiedziałam "więc może zapytasz mnie czy za Ciebie wyjdę?" :)
...i tak właśnie wyglądały nasze oświadczyny, teraz mi się chce z tego śmiać... biedny, taki był zestresowany :)
To właśnie wydarzenie nadało tytuł mojego bloga.

Dodaj napis

Zapraszam Was zatem w podróż ze mną do dnia mojego ślubu, a może dłużej, kto wie czy w przyszłości nie zostanę konsultantką ślubną :) to by dopiero było :) #rozmarzona...
a  tak już na serio to jeśli czytasz tego bloga to mam nadzieję, że pomożesz mi w kilku kwestiach, jeśli masz już za sobą ślub i wesele lub mam nadzieję, że ja będę mogła Ci w czymś pomóc.

Bloga kieruję też do moich gości weselnych i rodziny, aby podzielić się planowaniem, pomysłami i
inspiracjami, historyjkami z tym związanymi.

Zdaję sobie sprawę, że udostępniając posty jako publiczne pojawią się na stronie osoby, który będą chciały mnie tylko wyśmiać, wykpić lub mieć temat do plotek.
Jeśli to właśnie Ty jesteś tą osobą wyjdź stąd jak najszybciej!

Otwieram się i piszę dla tych, którzy chcą to czytać, jeśli Cię wkurzam, nie czytaj! Obie/oboje będziemy zdrowsi.


Pozdrawiam i mocno ściskam.
Ilona