Chciałam, aby nasz ślub i przyjęcie było wyjątkowe.
Nie chciałam kupować gotowych zaproszeń, korzystać z podstawowej dekoracji, którą oferuje Dom Weselny Astoria.
Od początku miałam wizję tego przyjęcia i brakowało mi elementów, za pomocą których mogłabym spersonalizować to wydarzenie.
Chciałam, zresztą nadal chcę, aby to wszystko miało duszę, aby goście weselni wiedzieli, że znajdują się na weselu Ilony i Mariusza poprzez otoczenie ich elementami, które będą im o tym przypominać, nawet jeśli Pary Młodej nie będzie w zasięgu wzroku.
Przyszła pora na wybranie motywu przewodniego.
U niektórych par jest to kolor, kwiat, miejsce na świecie lub po prostu symbol.
Ja zdecydowałam się na styl w modzie, kulturze i sztuce.
VINTAGE.
Wyjaśnię jeszcze dlaczego cały czas piszę "Ja". Ponieważ chyba tak już jest, że mężczyźni nie przykładają szczególnej uwagi do drobiazgów.
Oczywiście konsultuję wszystko z Mariuszem. Omawiam. Tłumaczę.
Często kończy się to sprzeczką, a nie kłótnią, bo trzymam rękę na pulsie i staram się policzyć do 10 zanim powiem coś niemiłego :)
Na szczęście mój narzeczony ufam mi na tyle, że nie stawia mi większych oporów w tej kwestii.
Styl VINTAGE kojarzy mi się ze szlachetnością, jakością gatunku, przeniesieniem się do innej epoki.
Myślę, że taka też jest moja suknia ślubna...Styl lat 20 w nieco nowoczesnym wydaniu...kojarzy mi się z kobietą z długą cygaretką w ręku, otoczoną mężczyznami i w zadymionym pomieszczeniu...
Jestem indywidualistką, myślę że Mariusz także.
Podobają mi się stare elementy w nowoczesnych miejscach, a za antyczną porcelanową filiżankę mogłabym zapłacić kilkaset złotych, tylko po to, aby ją mieć i czuć zapach powietrza minionej epoki.
Wiem, że nie uzyskam dokładnie efektu jaki bym chciała uzyskać, bo byłoby to bardzo kosztowne, ale mimo wszystko staramy się.
Wybraliśmy dwa kolory, które będą symbolizowały ten styl.
Wyjawię tylko jeden - ZŁOTO.
Początkowo miała być to MIEDŹ, ale nie dostałam tego co chciałam wykonanego z miedzi, a jedynie malowane na taki kolor, wykonane hurtowo może rok temu, a takie rzeczy są cholernie drogie (za świecznik musiałabym zapłacić około 160 zł), niby nie majątek, ale rośnie ładna sumka jeśli mam kupić około 12 sztuk.
Takie coś mnie nie satysfakcjonowało.
Miała być dusza...
Pojechałam do Norwegii i pewnego dnia wraz z siostrą mojej mamy i jej mężem odwiedziliśmy norweski Antikk.
Antikk w Norwegii wyglądał jak strych mojej babci. Nigdy nie byłam na strychu u mojej babci, ale tak bym go sobie wyobrażała...:)
Graty, rupiecie, sztuka, obrazy, wazony, ubrania poprzednich epok, stare winyle, portrety, książki...mnóstwo książek, porozbijane szkła, które ktoś przewrócił i nie podniósł od 15 lat...to wszystko tak wyglądało, dodam że nie był to sklep stylizowany na taki styl, ale po prostu taki był.
Tutaj można było kupić prawdziwe cudeńka.
Nie wiedziałam, gdzie najpierw spojrzeć, oczy mi szalały, puls się podwyższył :)
Chyba w Moliera byłabym spokojniejsza :)
Te miejsca tutaj funkcjonują w ten sposób, że albo ludzie oddają rzeczy, które nie są im potrzebne, albo po śmierci przekazywane są tutaj, albo komornik zabierze, albo nie można znaleźć właściciela...
Niektóre rzeczy mają ceny, inne nie. Można się targować, negocjować, dawać propozycje cen.
A to co dla mnie najważniejsze, co dodaje uroku to CEL.
Pieniążki przekazywane są na cel charytatywny.
Ja też miałam swój cel wizyty tutaj.
Wszystko co złote- biorę!
I tak szukaliśmy po kątach.
Wyszłam stąd z 18 kilogramami świeczników, wazonów, cukiernic, miseczek, pucharków.
Wszystko zapakowane w starą gazetę #LOVE
Niewielka część tego, co udało mi się kupić. |
Oczywistym jest, że nie będziemy serwować w tym jedzenia czy cukru, a posłuży nam za element dekoracji.
To wszystko z różnych zakątków świata są: Indie, Holandia, Niemcy, Chiny #rzeczjasna, Japonia i wiele innych.
Starszy Pan nie liczył mi każdej rzeczy oddzielnie, a podał sumę za całość. Jeszcze zapytał czy się zgadzam...
Kwota 475 koron norweskich (to na nasze jakieś 220 złotych) !!!
Czy mogłam się nie zgodzić? No chyba tylko dlatego, że kwota była za niska, ale nie odzywałam się. Grosz do grosza i będzie kokosza :)
Dla chcącego nic trudnego...
W sieci znajdziecie mnóstwo informacji na temat tego, że planując motyw przewodni musisz liczyć się z większymi kosztami.
To prawda, ale to zależy od tego na jaką łatwiznę pójdziesz.
Możesz liczyć się z większymi kosztami lub dużo większymi.
Mogłam zamówić w internecie świeczniki, które kosztowały 159 złotych za sztukę, co dałoby mi sumę prawie 2000 złotych.
Pomyślałam i kupiłam dużo tańsze, prawdą jest, że mamy więcej z nimi bawienia, bo trzeba je wyczyścić, nadać połysk, niektóre są bardzo zniszczone...ale to im nadaje duszy...duszy stylu VINTAGE.
Koszta nam także rosną, ponieważ sama szukam serwetek, wazonów, zamawiam bukiety na stoły, torta, obrusy, słomki, świeczki, świece i wiele innych, a nie korzystam z podstawowej opcji domu weselnego.
Oczywiście byliśmy na rozmowie obejrzeć zaplecze, to nie jest tak, że wszystko postanowiłam kupować.
Kupujemy to czego nie jest w stanie zapewnić nam dom weselny, co moglibyśmy wykorzystać, a byłoby zgodne z naszymi (a właściwie moimi) oczekiwaniami.
Nie wybieram sklepów typu ZARA HOME, gdzie mogę znaleźć elementy nazwane vintage, gdzie ceny są bardzo wysokie, ale sama szukam elementów, które mogłyby vintage przypominać np. dużo tańsze PEPCO.
Nie rozrzucam pieniędzy na lewo i prawo. Szukam kilku opcji. Nie zawsze wybieram tą, która podoba mi się najbardziej, bo często jest też spora różnica w cenie.
I mimo, że nie mamy budżetu w jakim musielibyśmy się zamknąć, przemawia rozsądek.
Polecam wybranie motywu przewodniego, który nie dość, że sprawi, że twój ślub i przyjęcie będzie wyjątkowe to da Wam mnóstwo frajdy, zabawy i satysfakcji.