wtorek, 2 sierpnia 2016

WHITE DRESS


Czy ktoś wątpi w to, że dla nas kobiet jest to najważniejszy element ślubu?

Już jako małe dziewczynki wyobrażamy sobie jak będzie wyglądała nasza suknia ślubna, ulega to później oczywiście ewoluacji, a ze mną to już dopiero była dziwna przygoda.

Jako, że zajmuje się modą i wspieram młodych projektantów, a uwielbiam dawać zarabiać polskim młodym projektantom, wymyśliłam sobie, że suknię ślubną uszyje mi projektanta Barbara Piekut, właścicielka marki MO.YA Fashion (dla przypomnienia Basia miała swój pokaz finałowy podczas V edycji Mielec Fashion Week).
Suknie tej projektantki są unikatowe, wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju, na korzyść przemawiało także to, że obecnie Basia ubiera Justynę Steczkowską w najpiękniejsze kreacje (rozpisują się o tym magazyny).
Było jednak kilka minusów...Basia mieszka prawie na drugim końcu Polski i na przymiarki musiałybyśmy się spotykać w połowie drogi, czyli w Warszawie.
Wiedziałam, że w okresie wakacji nie będzie mnie w Polsce, a wcześniej organizuję pokaz w Warszawie i będę wyłączona...Myśl o tym, że nie znam z dnia na dzień swojego kalendarza pracy, gdzie i kiedy będę troszkę mnie przytłaczała...Nie podjęłam jeszcze wtedy decyzji...

Ustaliłyśmy z Basią, że pierwsze co to muszę dać wytyczne co sukni: jaka ona ma być, jaki fason, co mi się podoba, czego chce..
...no ale skąd ja to mam wiedzieć, skoro nigdy sukni ślubnej nie mierzyłam (no dobra było to tylko raz, ale się nie liczy)!

Postanowiłam poszukać w sieci jakie są fasony tych sukni, gdzie ich szukać, jakie są marki.
Podjęcia decyzji dotyczącego współpracy szycia sukni na moje życzenie trochę odradziły mi dwie moje kuzynki (jedna z nich już po ślubie). Właśnie ta po ślubie mówiła mi, że z suknią to jest tak, że jak się zaczyna  je mierzyć to okazuje się, że podoba nam się  zupełnie coś innego niż początkowo przypuszczamy, że będzie się podobało.

No dziewczyny!!! Proszę Was!!! Ja nie wiem czego chce? Co jak co, ale nigdy nie założę typowej Princeski (dokładnie Princessa, fason sukni ślubnej).

Od samego początku wiedziałam, że chcę suknię prostą,  najlepiej z jedwabiu, bez zdobień i innych dziwnych rzeczy, które przyprawią mnie o mdłości kiedy za kilka lat będę oglądała zdjęcia z naszego ślubu.

Zaczęłam poszukiwania... kurczę trochę tego w sieci jest...

Jeśli chodzi o budżet to nie zamykałam się w jakiejś kwocie. Nie stawiałam sobie limitu. Ma być prosta, z dobrego materiału i mam dobrze się w niej czuć. Dobrze się bawić. Na pewno nie może krępować moich ruchów.

Przeszukiwałam sieć i znalazłam swoją wymarzoną suknię :)
Dostępna tylko w butiku Madonna w Warszawie, marka Berta Bridal



Chyba nie sądzicie, że pokazałabym Wam tutaj moją suknie ślubną? Tą , którą Panny Młode ukrywają przed swoim narzeczonym i która ma być TAJEMNICĄ większą niż plany NATO.

Umówiłam się na przymiarki. Pojechaliśmy z Mariuszem do Warszawy po moją suknię (nie, no Mariusz nie miał być obecny na przymiarkach).
Towarzyszyła mi moja świadkowa Karolina.

Jeszcze rankiem z dobrym humorem :)








Salon MADONNA był pierwszym miejscem gdzie zaczęłam poszukiwania swojej sukni...i się zaczęło...ta cała bajka...poczułam się jak królewna.
Opieka w salonie na najwyższym poziomie, a do tego... "Czy życzą sobie Panie kawy?" 
...czy jako, że jestem uzależnioną kawoszką mogłam odmówić?...

Pani zapytała mnie jakiej sukni szukam. Odpowiedziałam, że już znalazłam. Chcę ją tylko przymierzyć i właściwie już wiem, że to ta jedyna :) byłam taka zafascynowana :)
Konsultantka zapytała mnie czy znam procedury jeśli chodzi o zakup sukni Berta Bridal i przymiarek...Hmm?...a skąd mam znać?
Poinformowano mnie, że aby mierzyć suknie tej marki trzeba zapłacić 400 złotych, a suma ta później odejmowana jest od ewentualnego rachunku w Salonie Madonna.

No dobra mierze...ale momenick...to ile ta suknia kosztuje?
7 tysięcy...EURO 
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee. To prawda, że nie stawiałam sobie limitu, jeśli chodzi o cenę sukni, ale ta kwota mnie totalnie przybiła.
Zepsuła mi cały dzień. 

Mierząc resztę sukni w tym salonie minę miałam obrażonej dziewczynki...Pani na ratunek i starając się mnie rozweselić przyniosła suknię marki Tarik Ediz. 
Suknia była PRAWIE identyczna...


...no właśnie, ale PRAWIE robi dużą różnicę. Zwłaszcza dla kogoś kto zajmuje się modą.
Po pierwsze czułam, że to niemal plagiat, a w dodatku dosyć słaby.

Gdybym nie wiedziała, że ma swój odpowiednik, pewnie by mnie oczarowała, ale niestety wiedziałam. 
W pierwszej sukni te "pagony" i biżuteria na tali była wykonana metodą soutache, która pewnie też jest kosztowana, w tej były to perełki.
W tamtej rękawy mocno przylegały do ciała, tutaj były przeźroczyste i źle się układały.
Tamta miała piękny materiał, a w tej w niektórym miejscach zastosowano słabą (jak dla mnie) jakość satyny.

Przymierzyłam jeszcze jedną Tarik Ediz, która właśnie przyjechała z Targów Ślubnych w Turcji. Miała wejść do oferty. 
Ta bardzo mi się spodobała, a moja świadkowa niemalże zemdlała z zachwytu.


Suknia była niesamowicie kobieca. Na jej korzyść przemawiała jeszcze cena, bo jako, że nie weszła jeszcze do oferty mogłam w przedsprzedaży kupić ją za kwotę około 4 tysięcy złotych. Z tego co mi wiadomo dziś około 6 tysięcy kosztuje.
Nie byłam do końca przekonana, więc jej nie kupiłam.

Jako, że było mi już wszystko jedno poprosiłam Panią o przyniesienie mi typowej sukni fasonu Princessa (skoro kuzynki powiedziały, że to co początkowo mi się nie podoba, może mnie zafascynować), postanowiłam spróbować...



...i okazało się, że czuję się Panna Młoda :) a Princessa nie jest taka zła...
  


...cdn...


2 komentarze:

  1. Czekam na dzień, kiedy też poczuję się w Princessie jak Panna Młoda.
    Z niecierpliwością przebieream nóziami do września- aż się pokażesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha dzięki Karolina Augustyn. Teraz to dopiero będę oceniania :)

    OdpowiedzUsuń